Czas przemian
Przez wiele lat dzieliłam się ze światem swoim bólem i przygnębieniem. Uporem, który zwyciężał rezygnację. Uśmiechem, który pomagał mi radzić sobie z tym, o czym nie odważyłam się napisać. Wnioskami, które pomagały mi utrzymać jako taką stabilizację. Wszystko o czym pisałam było efektem codziennej wewnętrznej walki. Przez długi czas szłam przez życie sama - wsparcie czerpiąc głównie z oddali.
Od niedawna jest inaczej. Minęła prawdziwa ożywcza wiosna, lato gorące, jest spokojna ciepła jesień. Nie czuję się już sama. Nie muszę udawać silniejszej niż jestem. Tracę liście, ale to przecież naturalne. Tej jesieni wszystko wygląda inaczej. Zawiłe arabski problemów nie przerażają mnie. Nabrały kształtów i czasami potrafię prześledzić bieg niektórych linii. Kładę się spać ze spokojem nawet jeśli wieczorem nie udaje mi się odkryć Ameryki. Wiem, że potrafię wyciągnąć rękę po pomoc i że jest to naturalne. Tak jak naturalne jest wzajemne wsparcie w związku.
To był bardzo długi czas przemian. I wciąż trwa. Wkraczam w jesień bez strachu.
Komentarze
Prześlij komentarz